Ciechocinek

Dzisiaj jeździmy do sanatorium (zwykle na emeryturze, bo kto z nas ma czas, żeby robić to wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebujemy), dawniej jeżdżono zaś „do wód”. Nawiasem mówiąc, również wtedy na takowe wyjazdy mogły sobie pozwolić tylko elity, dysponujące nieograniczonymi zasobami wolnego czasu. Jednym z najczęściej wybieranych uzdrowisk, zarówno przez dzisiejszych, jak i ówczesnych kuracjuszy, był Ciechocinek, miasto położone malowniczo na tzw. Białych Kujawach, na lewym brzegu Wisły. Swój prawdziwy rozkwit przeżywało w dwudziestoleciu międzywojennym.

 

Pierwsza wzmianka źródłowa o Ciechocinku pochodzi z 1520 roku, ale o początkach lecznictwa uzdrowiskowego w tym mieście można mówić od XIX wieku. Już w latach dwudziestych powstały, zbudowane całkowicie z drewna i ustawione na dębowych palach tężnie i warzelnie soli, ale ich lecznicze właściwości odkryto nieco później. W 1836 roku wokół miejscowego zajazdu (a właściwie austerii) ustawiono, jak mówią źródła: „cztery miedziane wanny wypełnione solanką”. Czym były te tajemnicze wody? Na współczesnej tablicy informacyjnej przeczytamy, że to „źródła mineralne chlorkowo-sodowo-jodkowo-bromkowo-żelaziste pobierane z siedmiu ujęć i stosowane w kuracji pitnej, kąpielowej, inhalacjach, płukankach i produkcji soli leczniczych”. Tężnie to wielkie naturalne inhalatory – wydzielają się tu cząsteczki soli, jodu, bromu, tworzy się ozon. Składniki te leczą górne drogi oddechowe i obniżają ciśnienie tętnicze krwi.

W połowie XIX wieku już ponad tysiąc osób korzystało z dobrodziejstw tamtejszych źródeł i tężni. Z tego okresu pochodzi również słynny Park Zdrojowy z mnóstwem egzotycznych drzew i krzewów, dzieło Hipolita Cybulskiego. Miasto rozkwitało w oczach, a w 1916 doczekało się nadania praw miejskich.

Pieczę nad uzdrowiskiem objął doktor Roman Ignatowski, który przez ponad pięćdziesiąt lat pracował nad jego rozkwitem. Powstały ciechocińskie Łazienki, zaczęło przybywać wanien, ale i eleganckich willi oraz pensjonatów dla coraz liczniej odwiedzających miasto kuracjuszy.

Prawdziwy rozkwit to wspomniane już dwudziestolecie międzywojenne. Na otwarcie w 1932 roku ogromnego basenu termalno-solankowego zjechał z pompą sam prezydent Rzeczypospolitej, Ignacy Mościcki. Słona woda w owym basenie miała właściwości zdrowotne podobne do tych z Morza Śródziemnego. Basen – dzieło architekta Romualda Gutta i inżyniera Aleksandra Szniolisa – przetrwał do końca XX wieku. Basen był częścią większego kompleksu, który powstał między tężniami, a składał się z ogródka jordanowskiego dla dzieci kuracjuszy, boiska sportowego i atrakcyjnych terenów zielonych wokół. Wizyta prezydenta RP Ignacego Mościckiego doczekała się namacalnego uhonorowania – miasto ufundowało atrakcyjny dworek dla słynnego kuracjusza.

Cały Ciechocinek zaczyna wtedy przypominać miasto-ogród. To zasługa architekta zieleni, Zygmunta Hellwiga, który stworzył ciechocińskie dywany kwiatowe, zegar kwiatowy i zainicjował powstanie wielu parków oraz skwerów w mieście.

Spacerując po miejskich promenadach w międzywojniu można było spotkać sławy ówczesnego kina, teatru oraz elity sceny politycznej. A i posłuchać występów Heleny Grossówny, Eugeniusza Bodo czy słowika Warszawy – Lucyny Szczepańskiej.

W czasie II wojny miasto nie ucierpiało zbyt mocno z ręki okupantów, bo nadal pełniło funkcję uzdrowiska, ale oczywiście wyłącznie dla obywateli niemieckich.

Również dzisiaj Ciechocinek cieszy oczy odwiedzających i pozostaje naszym dobrem narodowym jako popularne uzdrowisko.