Na dłuższe wakacje wyjeżdżaliśmy zawsze do ciepłych krajów, ale teraz wypadałoby może poszukać czegoś w okolicach podbiegunowych... Jeżeli jednak do dyspozycji mamy tylko weekend, zwiedzajmy piękne zakątki naszego kraju, bo naprawdę warto. My niedawno trafiliśmy do uroczego pałacu w Żelechowie, gdzie wypocząć można... iście po królewsku. Znaleźliśmy go Na Wysoczyźnie Żelechowskiej, na granicy Mazowsza i Lubelszczyzny, około 90 kilometrów od Warszawy. Dzisiaj w klasycystycznych murach mieści się elegancki hotel i SPA, dorównujące klasą najlepszym na świecie. O historii tego miejsca przypominają staranne odrestaurowane wnętrza, w których unoszą się jeszcze duchy Lubomirskich i Ordęgów, budowniczych obiektu. Pałac w Żelechowie powstał w XVIII wieku. Jego budowę rozpoczął w 1762 roku książę Jerzy Ignacy Lubomirski, chorąży wielki koronny. W 1792 roku dobra żelechowskie przejął Ignacy Wyssogota Zakrzewski, pierwszy prezydent Warszawy, poseł na Sejm Czteroletni, współtwórca Konstytucji 3 Maja i współorganizator powstania kościuszkowskiego. Najbardziej przysłużył się pałacowi następny jego właściciel, członek masonerii, Jan Ordęga. Wszedł w posiadanie majątku wraz z żoną, Karoliną, w 1827 roku. Przebudował częściowo pałac, urządzając go z prawdziwym przepychem i dodając mu wolnomularskiego sznytu. Stworzył także inspirowany znakami kabały park w stylu angielskim, z sadzawkami i sadem owocowym. Bywał tu Romuald Traugutt, generał i dyktator powstania styczniowego – tutaj odbyło się też jego wesele z Anną Pikiel, córką warszawskiego jubilera. Aż do końca drugiej wojny światowej dobra żelechowskie były w posiadaniu rodziny Szustrów. W 1944 roku spotkał je dopust boży w postaci lokatorów zza wschodniej granicy, czyli wyzwolicieli z Armii Czerwonej. Po ich pobycie w pałacu uchowały się piece kaflowe i resztki ornamentów. Ucierpiał park, w którym w miejscu wysadzanej grabami alei założono prawem pięści lotnisko. W czasach PRL-u, jak wiele obiektów tego typu, pałac stał się siedzibą szkoły zawodowej. Od 1960 roku na liście zabytków, co oczywiście nie znaczy, że został odrestaurowany. Doczekał się tego dopiero w 2007 r., kiedy trafił w prywatne ręce. Nowi właściciele sporo zainwestowali, tworząc nowoczesny kompleks hotelowy, pamiętając jednak o tradycji tego miejsca. Jak czytamy na stronie internetowej: „Pałac reprezentuje styl klasycystyczny. Jest murowany z cegły, tynkowany i parterowy, wzniesiony na planie wydłużonego prostokąta, zwrócony frontem na zachód. Posiada piętrową część środkową poprzedzoną od frontu czterokolumnowym toskańskim portykiem z tarasem, a od tyłu wysuniętą ryzalitem o silnie zaokrąglonych narożach. Przed portykiem znajdują się schody, po bokach podjazdy. Dach jest czterospadowy, nad pięterkiem dwuspadowy. W pałacu zachowała się klasycystyczna dekoracja sztukatorska − sufit zdobi fryz z motywami sfinksów i waz, zaś drzwi i okna upiększają stiukowe fryzy o motywach roślinnych oraz profilowane i ornamentowane gzymsy. Otwory okienne posiadają rytmiczny układ”. Pałac otacza ponad ośmiohektarowy park, gdzie spotkać można nie tylko wiewiórki, ale też kuny, jeże i traszki. W starodrzewiu (niektóre drzewa pochodzą z XVIII wieku) śpiewają ptaki, pohukują puszczyki. I można poczuć się jak w czasach pierwszych posiadaczy tych ziem. A kiedy zechcemy wrócić do cywilizacji, możemy oddać się w ręce profesjonalistów z tutejszego, ekskluzywnego SPA. Właściciele chwalą się, że „podobne wyposażenie można spotkać w siedmiogwiazdkowych hotelach w Dubaju czy na największym liniowcu świata Queen Mary II”. Amatorów piwa czeka niespodzianka – w pałacowych podziemiach (może wypadałoby je nazwać lochami) mieści się browar, gdzie złocisty trunek warzy się według kilkusetletnich receptur, wyłącznie z naturalnych składników. Nam nie chciało się stąd wyjeżdżać, ciekawe, jak Wam się spodoba.